Akcje, ETFy, a może jednak fundusze TFI?

Jak rozegrać strategie akcyjne na koncie IKE/IKZE? Podzielę się tutaj moimi doświadczeniami, które nie tyle wskażą jakie konkretnie rzeczy kupować, co odniosą się do strony technicznej funkcjonowania giełdy. Jest to bardziej informacja dla początkujących, niż zaawansowany poradnik lub naganianie na konkretne spółki.

Na wielu blogach można przeczytać informacje, że na giełdę wystarczy poświęcić kilka minut lub godzinkę tygodniowo i już można robić wynik 20%+. Niestety, nic takiego nie ma miejsca i nawet najprostsze strategie, jak już zademonstrowałem w poprzednich wpisach (obligacje) nie dadzą się wykonać w krótkim czasie. Po prostu nie da się obejść tego, że wzajemna wartość konkretnych instrumentów i ich ofert na rynku się zmienia. Nie znajdziemy optymalnej obligacji bez przeczytania, czy są jakieś nowe emisje. Nie znajdziemy dobrych akcji bez przeczytania raportów spółek. Nie zorientujemy się czy są jakieś tańsze okazje gdzieś indziej, dopóki nie wgłębimy się w temat i nie porównamy dziesiątek różnych cen.

Skąd na przykład mieć pewność, że dzisiaj spółka X jest tania, skoro nie porównaliśmy jej z 10 podobnymi na polskim i zagranicznym rynku, nie przeczytaliśmy, czy jest w jakiejś specjalnej sytuacji (a nuż szykuje się emisja akcji, program motywacyjny, albo przejęcie?). Bez wykonania tej pracy po prostu nie ma możliwości dobrej wyceny większości akcji.

Czy w takim razie istnieje jakakolwiek strategia, która jednocześnie zapewni nam ekstra zyski wynikające z podjętego ryzyka i nie zaabsorbuje wielu godzin tygodniowo? Wydaje mi się, że nie. Najbliższym odpowiednikiem prostej strategii jest uśrednianie kosztów. Kupując instrument odwzorowujący szeroki rynek (ETF na WIG20, DAX lub SP500), możemy sobie wydzielić kilka momentów zakupu w ciągu roku. IKZE przy limicie wpłat rzędu 5000 tys. PLN ogranicza nas do wykonania około 4-5 takich ruchów, jeśli nie chcemy tracić na prowizjach (minimalna prowizja wyznacza poziom opłacalności np. 0,39% z minimum 3 PLN prowizji to około 780 PLN na jedną transakcję). Nie ma więc łatwej możliwości uśredniania, chyba że jesteśmy z kilkunastoma tysiącami złotych w każdym roku, na koncie IKE (co też jest istotne, że w ogóle da się na tym koncie lepiej przeprowadzić uśrednianie).

Dochodzimy więc do bardzo prostego wniosku: jeśli mamy ochotę na oszczędzanie czasu, to właśnie TFI nam to zaoferuje i za to bierze dodatkowe pieniądze. Tam jest możliwość sukcesywnych wpłat na niższym poziomie, bez wysokiej minimalnej prowizji, oraz dość duże bezpieczeństwo środków, oczywiście o ile wpłaciliśmy w jakiś mocniejszy fundusz.

Jak rozpoznać, czy wybrany instrument lub fundusz są warte uwagi? Tutaj też trzeba poświęcić swój czas. Fundusze mają raporty, które należy przeczytać i zebrania, na które może czasem być potrzeba chodzić. Podobna sytuacja jest w przypadku obligacji, gdzie zebranie obligatariuszy może ustalić coś niekorzystnego dla nas.

ETF jednego dostawcy jest narażony podobnie jak pojedyncza akcja na ryzyko zawieszenia notowań. Możemy wtedy zostać z całkiem dużą sumą ulokowaną w jednym instrumencie, który miał być płynny, a jednak przez całe miesiące nie jest (ile trwa zawieszenie akcji GetBacka - polecam sprawdzić samemu).

Fundusz jest narażony na ryzyko likwidacji lub zawieszenia wypłat (polecam sprawdzić jak to się odbywa w TFI Altus, najświeższy przypadek).

W takim razie chcemy na pewno być z większością oszczędności w jakimś płynnym instrumencie (obligacje państwowe, korporacyjne wielu spółek, konta oszczędnościowe), a tylko część przeznaczoną na wysoce ryzykowne inwestycje wsadzać w ETF lub TFI, zwracając uwagę na to, żeby nie zaplanować sobie zbyt dużej wpłaty do zbyt małego funduszu. Nie chcemy chyba mieć 500 tys. PLN w funduszu, którego majątek to 5 mln PLN? Taka sytuacja może się zdarzyć np. jak będziemy regularnie oszczędzać i wkładać tylko w Beta ETF na WIG20. Oczywiście z czasem majątek funduszu może urosnąć i pewnie urośnie, ale jest to coś, co należy śledzić.

Teoretycznie najlepsze okazje inwestycyjne powinny być tam, gdzie nikt ich jeszcze nie dostrzegł, jednak realne inwestowanie pokazuje, że raczej są tam, gdzie większość inwestorów po prostu się pomyliła. Czyli warunkiem zainwestowania jest istnienie tłumu, który kupuje ten sam instrument co my, a nie bycie w ekstremalnej niszy, gdzie nie będzie potem komu sprzedać naszej cudownej okazji przez lata.

Tutaj wydaje mi się, że można polecić fundusze robione przez polskie molochy, np. PZU i Pekao, bo jednocześnie odwzorowują rynek akcyjny (a więc wysokie ryzyko/wysoki potencjalny zysk i strata - gdzie chcemy być z częścią oszczędności), z drugiej strony oferując silną machinę sprzedażową, która z czasem napędzi tłum inwestorów, minimalizując ryzyka typu spadek kapitału funduszu, zawieszenie, likwidacja lub ogólne umoczenie (jak w Altusie) w wyniku afery. Zawsze lepiej być w dużej grupie, jeśli miałoby dojść do wykłócania się z funduszem o technikalia prawne.

Treści przedstawione na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego artykułu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga