Chciwość i panika: Enter Air

Dzisiaj zastanowię się nad spółką Enter Air, specjalizującą się w lotach czarterowych. W ostatnim wpisie podałem ją jako jeden z ciekawych typów do rozegrania obecnej paniki rynkowej, czyli kontrariańskie podejście do korona wirusa. Chociaż sam zająłem pozycję (obecnie stratną) niczego nie rekomenduję. Wpis jest poświęcony omówieniu mojego toku myślenia w sytuacji 50%+ straty na konkretnym przykładzie. Kiedy ciąć stratę, a kiedy bawić się w hardkorowego trzymacza? Trudno powiedzieć, zobaczymy po pewnym czasie czy ruch (jakikolwiek wykonaliśmy) się opłacił. Jednocześnie trudno oceniać takie sytuacje tylko poprzez efekt pewności wstecznej - chcemy przecież wiedzieć, czy ruch był dobry, a nie czy tym razem się udało. Dlatego teraz, przed faktem, zajmę się kryteriami, które pomagają mi trzymać akcje w obliczu paskudnej straty.

Z pewnością popełniłem gruby błąd, bo strata rzędu 50% nie jest czymś normalnym i nie powinna być po prostu akceptowana, szczególnie gdy dzieje się w czasie kilku dni. Jednak mimo wszystko zdecydowałem się nie opuszczać pozycji, bo nadal uznaję obecną panikę za tymczasową. Błąd akceptuję, ale trudno się czaić na jeszcze głębsze spadki gdy odbicia na rynkach zaczęły przekraczać 10%, więc możemy być blisko dna paniki.

Kryterium jest bardzo proste: rzadko która "zaraza", czy też epidemia zbiera duże żniwa. SARS1, w odróżnieniu od dzisiejszego SARS2, posiadał nawet większą śmiertelność a jednak niewiele zmienił w długim terminie. Jeśli tego typu wydarzenie jest naprawdę ważne, to dlaczego prawie każdy musi zaglądać do starych danych żeby w ogóle określić ilu ludzi wtedy zginęło i jak długo to trwało?

Przede wszystkim każda epidemia ma ograniczony zakres działania - im bardziej jest zaraźliwa, tym szybciej wszyscy są chorzy. Im większa jest śmiertelność, tym szybciej uodparnia się populacja. Oczywiście to nie znaczy jeszcze, że nie istnieje naprawdę groźna możliwość załamania systemu opieki zdrowotnej lub nawet samego społeczeństwa przez jakieś zarazki. Nie można nawet przesądzać, że SARS2 nie jest akurat czymś takim, bo wirusy i bakterie potrafią mutować. Sytuacja może się więc natychmiast zmienić z wariantu o określonym tempie szerzenia się i śmiertelności chorych na zupełnie inną. Dlaczego w takim razie ten scenariusz nie powinien wywoływać mojej paniki, tylko zachęcić do zakupu akcji?

1. Prawdopodobieństwo zdarzeń:
a) epidemie pustoszące całe kraje zdarzają się rzadko. Raz na setki lat, jeśli wierzyć zapisanej historii
b) załamanie społeczeństwa w obliczu krachu jest mimo wszystko okazją inwestycyjną, jeśli zakładamy, że się ono odbuduje, a nie kompletnie zaniknie. Ten ostatni przypadek nas nie interesuje, chyba że chcemy poświęcić swoje środki na przygotowanie do samotnego życia preppersa. Dodatkowo, gramy przecież za "wolne" środki, a nie wszystko, prawda?
c) prawdopodobieństwo mutacji jest stosunkowo niskie (według mojej niefachowej wiedzy), po prostu rzadko się zdarza coś takiego. Dlaczego? Bo gdyby zdarzało się łatwo, to tego typu populacje dowolnego gatunku byłyby ewolucyjnie słabe i ludzie nie są tu jeszcze wyjątkiem. Wszyscy się stykamy na co dzień z różnymi zabójczymi chorobami (dosłownie - o większej liczbie zmarłych niż oba SARS razem). Są również znane bardzo mutujące choroby np. grypa, które przez wiele lat nie wymknęły się w stronę zabójczo skutecznego szczepu. Podobnymi przykładami mocno zakaźnych i powszechnych chorób są AIDS/HIV, HPV, HCV. Niby wystarczy nie robić tego i tamtego żeby ich nie złapać, ale jednak miliony są zakażone cały czas i to nie załamuje systemu.
d) szacowany czas zakończenia epidemii: miesiąc. Dlaczego akurat tyle? Bo 2 tygodnie trwa okres bezobjawowy (szacunkowo) i 2 tygodnie sama choroba. To znaczy, że w momencie blokad już dawno główne miejsca publiczne były skażone i ludzie już przechodzą w większości bezobjawowo korona wirusa. Lub w ogóle okazali się w większości odporni.
e) dane napływające z systemu o liczbie chorych są grupowane w piki (szczyty wykresu) i obecnie wyciągane wnioski będą zbieżne z SARS1 (według moich założeń, z którymi nie każdy musi się zgadzać), czyli wraz z falami danych z systemu zdrowotnego chorych i umierających będzie coraz mniej w przeliczeniu na tydzień. Należałoby mierzyć średnią raz na 1-2 tygodnie, bo to pokrywa okres inkubacji, a nie prowadzić linię przez dane z kolejnych dni, bo one pokrywają chorych zgrupowanych z całego okresu dwutygodniowego, a więc nie stanowią liniowego przyrostu który można bezpośrednio interpolować.
Można prześledzić wykresy dostępne na wikipedii dla SARS1, że również tam okresy dostarczania wyników tworzyły szczyty, ale faktyczne zachorowania były dość płaskie od pierwszego miesiąca po starcie epidemii.
f) Chiny już podają opadającą liczbę zachorowań. Oczywiście ten kraj słynie z fałszowania i naciągania statystyk, ale jednak tutaj można zakładać, że opanowali sytuację, bo zaraportowali ponad 100 tys. chorych. Gdyby te dane były fałszywe na dużą skalę np. 1 mln faktycznych chorych wymagających opieki zdrowotnej, to już byłyby zamieszki w walce o ograniczone zasoby służby zdrowia. Raczej można mieć dość dużą pewność, na ile to w ogóle możliwe, że nie przeciążyli swojego systemu, bo nawet wysyłają pomoc do innych krajów.
g) znalezienie szczepionki lub leku: są sugestie, że leki na hiv, malarię lub kilka innych już istniejących będą w dużym stopniu skuteczne, nawet jeśli nie znajdzie się ostateczne rozwiązanie.

2. Czynniki pozytywne dla samego Enter Air:
a) ostatnia emisja akcji sfinansowała poszerzenie działalności, a więc spółka obecnie nie ma większego problemu z gotówką (nie mówię tu o samym poziomie zadłużenia, tylko samych możliwościach względem bazowego kursu przed załamaniem). Mają co sprzedać lub na czym przyciąć działalność, żeby utrzymać się nad powierzchnią.
b) obecny okres jest dla nich martwy (wystarczy spojrzeć na raporty kwartalne na bankier.pl - w tym kwartale są zawsze na minusie bo latają głównie wakacyjnie), a więc tutaj nie poniosą znaczących strat.
c) do wakacji może być po wszystkim, a jeśli nawet stracą miesiąc, to raczej nie całość w tym roku - zgodnie z szacowanym wcześniej prawdopodobieństwem.
d) blokada lotów wbrew pozorom wpływa pozytywnie na niektóre spółki. Na Marketwatch.com pojawił się artykuł, że wielu ludzi wynajmuje samoloty, żeby wrócić z Europy do USA, a więc swoim własnym kosztem, prywatnie, nie zapełnione - i na tym faktycznie zyskują niektóre spółki lotnicze. Być może nawet Enter Air, zależy jak bardzo się do tego przyłożą
e) raportowane wyniki i ich szacunki za ostatnie kwartały są bdb, a więc lepsze niż w zeszłym roku i lepsze niż przypadałyby na bazowy kurs 40-50 PLN
f)  tania ropa może wpłynąć na zarobki spółek lotniczych, aczkolwiek na ten czynnik liczyłbym najmniej, również ze względu na statystykę (wojna w Zatoce Perskiej obniżyła ceny w znaczącym stopniu tylko na parę tygodni, jeśli dobrze pamiętam), nie liczyłbym na wieloletnie żniwa.
h) politycy mogą wprowadzić pakiety ratunkowe dla firm doświadczonych korona wirusem. Czy Enter Air się załapie? Być może nawet z nawiązką, bo to firma polska, a pomoc może być regulowana na poziomie UE.
i) napływ kapitału na GPW z funduszy emerytalnych. Długo oczekiwany i ciągle nie widziany, może nawet spowodować szybszy wzrost rodzimej giełdy niż zagranicznych. W końcu muszą tutaj kupować, prawda?

3. Czynniki negatywne dla Enter Air
a) biznes lotniczy jest bardzo kapryśny, konkurencja bardzo duża i trudno wskazać tzw. głęboką fosę tej spółki. Teoretycznie każdy może robić przeloty czarterowe. Barierą może być tutaj ewentualnie potrzebny kapitał, który spółka ma. Jaka jest w takim razie przewaga konkurencyjna Enter Air? Trudno mi ją obecnie wskazać, ale też nie ma na GPW konkurencyjnych spółek, według mojej wiedzy.
b) utrata płynności - panika paniką, ale banki mogą realnie blokować finansowanie dla pewnego typu spółek, lub nawet wykorzystać sytuację do naruszenia kowenantów dług/EBITDA i podobnych wynalazków. Na to niestety nie ma rady i tutaj również posiłkuję się tylko statystyką dla uspokojenia - nie zakładam, że na 100% im się uda. Zakładam, że uda się z dużym prawdopodobieństwem.
c) dalsza panika na bazowych rynkach (USA/Niemcy) może powodować obniżenie wycen spółek na GPW, bo jak wiadomo jesteśmy ostatni do wzrostów, pierwsi do spadków. Wynika to w prostej mierze z preferencji inwestorów do bardziej rozwiniętych rynków. Po co kupować akcje z c/z=10 na GPW, gdy takie same są na lepiej regulowanych rynkach i dla większych spółek gdzieś indziej? Nazwijmy to po prostu dyskontem za Tchórzewskiego. Enter Air to mała/średnia spółka na GPW, a więc nie jest pierwsza do wzrostów. Z drugiej strony, to również pozytyw, bo w ten sposób może mocniej zaskoczyć wynikami.
d) ewentualne zakończenie epidemii w dość optymistycznym scenariuszu jest na styk z obecnym sezonem wakacyjnym. Zakładam tutaj, że uda im się utrzymać nawet jeśli kompletnie nie będzie jednego sezonu i cena już dyskontuje nawet to, a odbicie w kolejnym sezonie nadrobi te straty z nawiązką. Co oczywiście nie musi się wydarzyć.
e) ruchy polityków są coraz bardziej nerwowe i trudno powiedzieć, czy nie poświęcą paru małych spółek, żeby zrobić lepsze słupki poparcia "za aktywność".  Byłaby to trochę dziecinada, ale czego się spodziewać po politykach?

Tym właśnie politycznym akcentem zakończyłbym tę pobieżną analizę. Co tak naprawdę może jeszcze się wydarzyć? Stan wojenny :)? Raczej nie, bo dopóki systemy zdrowotne nie zostały przeciążone to nie ma czego bronić i po co walczyć. Politycy z pewnością mogą jeszcze nabruździć żeby się powykazywać, ale jednocześnie będą pod coraz większą presją różnych biznesów, żeby wszystko otworzyć z powrotem, bo przecież to wstrzymuje również źródło ich i ich kolegów utrzymania, czyli podatki. Ponieważ inwestor indywidualny nie ma wtyczek w rządzie i urzędach, nie planuję tego rozgrywać w strategii długoterminowej, to raczej robota dla traderów. Dlatego akceptuję ewentualny zysk mniejszy o te 20-50% ze względu na nietrafienie w dołek, a wybieram sytuację w której jest dość jasny potencjał w górę z określonym (szacunkowo) prawdopodobieństwem i potencjalnie przeszacowaną reakcją rynku.

Dlatego też nie uciąłem straty, bo ciągle nie są rozstrzygnięte negatywne i pozytywne czynniki, na których oparłem oryginalną decyzję. Błąd inwestycyjny w takiej sytuacji to nie poświęcenie czasu na dalszą analizę, bo być może da się już rozstrzygnąć te czynniki, a tylko ja tego nie umiem i nie robię? Cóż, dlatego każdy powinien inwestować na swój własny rachunek, nawet gdy posiada fachową pomoc.
Jak na razie uznaję tylko to, że popełniłem błąd źle szacując panikę uczestników rynku - dopiero się rozkręcali, a ja myślałem, że już mają pełne gacie. Znalazłem się więc w klasycznej sytuacji, gdy to ja potrzebuję zmiany pampersa. Tutaj drobna porada: o wiele łatwiej znosić tego typu wpadki, gdy nie posiadamy jednej pozycji tylko co najmniej 10 równoważnych. Jak wcześniej wspominałem, żadna pozycja nie powinna przekraczać 10% aktywów (niech będzie 20% jeśli nam urosła i jesteśmy przed równoważeniem portfela), bo to właśnie oznacza, że nie wiemy, co robimy.

Co nie znaczy, że rekomenduję tę konkretną spółkę, w końcu sam jasno przyznaję, że jestem tutaj na 50%+ stracie i wcale nie musi się ona zamienić w zysk. Po prostu szacuję prawdopodobieństwo, niezbyt dokładnie, wręcz na kolanie i wychodzi mi, że warto trzymać. Innej osobie może wyjść, że nie warto, bo dostrzeże lepszą okazję dla siebie, może nawet poza giełdą.

Treści przedstawione na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego artykułu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga