Czego nie robię na koniec 2025 roku i dlaczego :)
Dzisiejszy wpis będzie się skupiał na tym, w co nie zainwestowałem. Jak zwykle biorę głównie pod uwagę konta IKE i IKZE, ale również skupię się na całości moich inwestycji. Jak zwykle raczej krótko i konkretnie.
Krypto - nie biorę tego aktywa pod uwagę w inwestycjach, bo według mnie jest po prostu zdecentralizowaną piramidą finansową, bez większego zastosowania w obecnej formie. Oczywiście są inwestorzy, którzy kierują się "urosło, to kupię" lub podobnymi kryteriami, ale dla mnie najważniejszym kryterium jest stosunek zysku do ryzyka (oceniany subiektywnie przeze mnie) i tego staram się trzymać. Dodatkowo nie ufam samej podstawie technologii, która wprawdzie może być ulepszana, ale jednak opiera się na chwiejnej konstrukcji. To cud, że utrzymała się tak długo, a przecież funkcje skrótu stosowane w krypto mają historię słabości. Wystarczy przypomnieć, że kiedyś używane do haseł MD5 dzisiaj jest z łatwością odwracalne. To samo czeka grupę funkcji skrótu SHA, prędzej czy później.
Złoto - o ile to aktywo jest samo w sobie coś warte, w odróżnieniu od krypto, to nie cieszy się moim zainteresowaniem. Dlaczego, skoro urosło? Podobnie jak wyżej, nie oceniam tu korzystnie stosunku zysku do ryzyka. Rozumiem samą ideę debasement trade, czyli odejścia od walut fiat, ale nie sądzę, żeby takie aktywa jak złoto były prawidłowym podejściem do dywersyfikacji w tym kierunku. Jak to możliwe?
Otóż popyt na złoto jest w miarę stały - głównie jubilerski i oczywiście w zastosowaniach przemysłowych. Cała reszta popytu to gracze teorii większego głupca, czyli oczekujący że ktoś jeszcze głupszy odkupi od nich całość podaży, którą kiedyś wywołają. Jako, że nie mam zamiaru brać udziału w piramidach finansowych z założenia (nieprzewidywalność momentu krachu) nie wchodzę również w rozgrzany rynek złota i uznaję go za rozgrzany już od 3000 USD.
Surowce - miałem sporą pozycję na kazachstańskim uranie (Kazatomprom) na zewnętrznym koncie, ale niedawno ją zlikwidowałem z kilkudziesięcioprocentowym zyskiem rocznie. Poza tym nie brałem pod uwagę innych surowców poza srebrem, które często podąża z opóźnieniem za złotem, ale nie zdecydowałem się zarówno na złoto jak i na srebro. Gorączka w pierwiastkach ziem rzadkich i metalach z pewnością okazała się opłacalna w tym roku, ale jednak uważam, że trzymanie aktywów tylko z powodu chwiejnej polityki jednego człowieka jest dość ryzykowne. Staram się wynajdować raczej aktywa (głównie akcje) o dobrym stosunku zysku do ryzyka.
Uran w pewnym okresie był tak przeze mnie widziany, bo niemal wszędzie pisano, że rynek jest zbilansowany na dekady do przodu :) Jak się okazało, to założenie było błędne bo budowa nowych elektrowni ruszyła ze znaczną siłą, a programy rozbrojeniowe zostały wstrzymane lub zakończone, redukując dostępny na rynku uran. Drugim wielkim motorem napędowym paradoksalnie okazało się AI, którego apetyt na energię jest niesamowicie duży. Nie można również zapomnieć o powstaniu funduszu instytucjonalnego, który wchodząc w ten dość płytki rynek go znacznie rozgrzał.
Dlaczego wyszedłem akurat teraz? Być może nie był to optymalny moment, ale raziła mnie przez cały okres trzymania słabość kazachstańskiej giełdy i samego papieru. Gdy do tego dołożono podatek (podobny do naszego miedziowego w KGHM), dywidenda stała się potencjalnie na tyle niska, że zakładam większą wartość innych papierów, jak i załamanie się hossy AI. Biorę też pod uwagę możliwość zastąpienia uranu w wielu elektrowniach innym paliwem (teoretyczna możliwość jak do tej pory) i nie chcę czekać na budowy, bo one często przekraczają budżet i terminy.
USA - co widzę tutaj złego? Właściwie nic, poza tym, że wyceny są kosmicznie wysokie prawie cały czas. Jak wcześniej, to nie oznacza, że nie mogą urosnąć, lub że czeka je gwałtowny spadek. Chodzi mi o sam stosunek zysku do ryzyka. Jeśli mogę trzymać i kupić spółkę dywidendową z 7-10% dywidendy w Polsce, to po co mi USA, gdzie takie procenty są niemal niemożliwe do upolowania? Opłaca się tam inwestować jedynie w celu dywersyfikacji o branże, których u nas nie ma.
Wielu inwestorów skłania się do uznania takiego podejścia jako "home bias" (preferowanie tego, co znane), ale czy takie zjawisko w ogóle tutaj istnieje? Przecież większość inwestorów siedzi właśnie na rynku amerykańskim. Skąd to wiem? Z samej kapitalizacji rynku i obrotów na nim. Przecież Amerykanin nie pomyśli muszę się zdywersyfikować poza USA, bo mam home bias, a jednak taki efekt zaobserwowano (dla samych inwestorów z USA). Jedynym powodem wyjścia poza swoje podwórko powinno być właśnie sięgnięcie po inne branże niż dostępne lokalnie lub racjonalne określenie, że spółki zagraniczne będą bardziej efektywne niż krajowe (można tak np. pomyśleć o energetyce w Polsce i za granicą).
Dlatego też wycofałem wszystkie inwestycje z USA ostatnio (zewnętrzne konto), bo po prostu nie kalkuluje mi się trzymać np. nVidia czy AMD, nawet jeśli w Polsce nic porównywalnego nie mam, bo po prostu nie wierzę w model biznesowy spółki na tyle, żeby przy obecnych cenach był to korzystny stosunek zysku do ryzyka. Nawet jeśli wierzę, że będzie się ona nadal rozwijać, to nie sądzę, żeby dała inwestorom indywidualnym korzystne warunki ulokowania kapitału.
WIG20 - cóż można tutaj powiedzieć, sam indeks jest szarpany przez zagranicznych inwestorów jak i przez polskich polityków. Z pewnością teraz, gdy za granicą trwa wojna, a budżet Polski jest z nadmiernym deficytem, będzie kusiło polityków, żeby to nasi giganci sfinansowali zbrojenia. Wynika to z niechęci i właściwie niemożności w obecnej sytuacji sięgnięcia po inne źródła. Przypominam, że prezydent sprzeciwił się nakładaniu wszelkich podatków i efektywnie jest w stanie zablokować to dla obecnej koalicji rządzącej. Pozostaje więc niemal uzgodniony i szeroko dyskutowany podatek bankowy na dobry początek - ale też wiele innych problemów, czyli np. "ratowanie" po raz kolejny nierentownych spółek państwowych. Tym razem padło na Pocztę Polską, Grupę Azoty i JSW, a może z czasem się coś więcej znajdzie. Kto będzie to robił? Pewnie Orlen, do czego już są przymiarki. Dlatego staram się spieniężyć większość spółek, która może mieć nadwyżki gotówkowe uznane za "nadmiar". Paradoksalnie w normalnych warunkach uznałbym to za korzystne, ale w tym przypadku sądzę, że nie zostanie to przekazane akcjonariuszom mniejszościowym. Po prostu taką mam teraz na tą grupę aktywów strategię.
CDProjekt/Tesla i podobne firmy. Uznaję je za raj dla "wierzących", czyli fanatyków konkretnej spółki, którzy nadmiernie je analizują i uważają aktywo za jakiegoś bożka, który ma spełnić ich fantazyjne wyobrażenia. O ile w Tesli filarem jest ubóstwiany charyzmatyczny lider, to w CDProjekcie cała spółka jest widziana jako coś wspaniałego (innego niż tradycyjna korporacja, mimo, że według mnie tym właśnie jest, z całym zestawem wad i zalet takiego rozwiązania). Są to według mnie znacznie przewartościowane firmy, gdzie stosunek zysku do ryzyka jest nieprawdopodobnie przechylony w stronę ryzyka :). Dlatego też raczej skłaniam się ku grze na krótko, co nie znaczy oczywiście, że tak jak i inne rzeczy z dzisiejszej listy, to akurat nie będzie rosnąć. Przypominam, że jeszcze trwa hossa, a więc właściwie wszystko rośnie.
Nie liczę również na premierę kolejnych Wiedźminów jako czegoś, co spółka robi dobrze, bo nawet jeśli tak będzie (a nie musi), to w dużej mierze wykorzystała już potencjał tej własności intelektualnej i nie ma lawinowej możliwości poszerzenia go np. o Stany Zjednoczone. Także nawet maksymalny możliwy sukces nie powinien wynosić ceny akcji na obecny poziom.
Gaming jako całość dla mnie okazał się niekorzystnym aktywem. Na pewno z tego powodu, że sparzyłem się na TEN, ale również przez ogromną zmienność tego fragmentu rynku. Moje podejście typu: spółka ma dużo projektów, któryś powinien wypalić, nie sprawdziło się. Nie sądzę, żeby analizowanie szczegółowe mogło coś wprowadzić dodatkowego (w sensie wnieść dodatkową wartość w ocenie zysk/ryzyko), co omówię na samym końcu.
Biotechy - stosowałem podejście podobne do gamingu, czyli dużo projektów, któryś powinien się udać i takie spółki wybierałem. Okazało się, że jest to z gruntu fałszywy trop, dlatego, że gdyby ktokolwiek wiedział, który projekt ma szanse sukcesu i jak wielkie, to nie byłoby właściwie żadnej pracy naukowej do wykonania. Każda firma najchętniej postawiłaby na "pewniaki" i tyle, a tak się nie da. Ryzyko jest wpisane w samą istotę branży i jest nieprzewidywalne. Dlatego odradzałbym początkującym wybór tych spółek na innej zasadzie niż dywersyfikacja portfela i to w ogólnie słabym okresie dla biotechów.
Semiconductors (czyli tzw. chipy, półprzewodniki) - dość szeroka branża, o której wiem tyle, że jest zazwyczaj cykliczna. Teraz inwestorzy zachowują się, jakby cykl miał nie istnieć i to mnie w niej martwi. Dlatego nie wkładam obecnie w nią żadnych pieniędzy.
AI - podobnie jak wyżej, nie inwestuję, bo uważam, że większość z firm zajmujących się AI "przegra" swój wyścig i po prostu zostanie przejęta przez liderów rynku. Jeśli byłbym w nich inwestorem mniejszościowym to w hossie z pewnością może dojść do korzystnej wyceny, ale jednak to jest coś dla inwestorów innego typu niż ja. Szukam bardziej "taniej" spółki którą mogę sprzedać "drogo". Kupić tanio i sprzedać drogo, czyli podstawa inwestowania... Tutaj wyceny są jednak już napompowane i trudno byłoby wskazać kandydatów spełniających moje założenia.
Patrzę też na hossę AI z perspektywy czysto ogólnej - do tej pory nie powstało nic, co by mnie zachwyciło do tego stopnia, że byłbym skłonny za to płacić. Widzę raczej generatory mało wartościowych treści (co ma też swoje miejsce na rynku), ale raczej nisko płatnych. Oczywiście jest możliwy przełom techniczny, ale według mnie do tej pory nie nastąpił. Wolę szukać tanich spółek w "starych" branżach niż na siłę podążać za trendem, taka moja preferencja - po prostu nie sądzę, że dużo tracę.
Chiny i inne autorytarne państwa - temat rzeka, ale postaram się krótko. Nie lokuję kapitału w krajach, które nawet nie starają się chronić własnych obywateli, a co dopiero zagranicznego inwestora indywidualnego. Nie ma tam żadnych branż, które nie istnieją gdzieś indziej, więc po co właściwie tam wchodzić? Po ryzyko ręcznie sterowanej waluty i nacjonalizacji? Czyżby nie było żadnych tanich spółek na bardziej cywilizowanych rynkach?
Nadmiernie szczegółowe analizy - nie wierzę w coś takiego jak analizowanie każdego wydarzenia w spółce jako konieczności. Widzę tu raczej chęć uspokojenia swoich emocji przez mało wprawnych inwestorów, którzy czując, że coś poznali dogłębnie, odnoszą wrażenie, że nie podejmują tak wielkiego ryzyka jak inni. Jest to według mnie błędne przekonanie, bo ryzyko jest takie samo, czy poznaliśmy szczegóły spółki, czy nie. Taką samą szansę na sukces po kupnie jednej akcji ma człowiek, który nic o niej nie wie, jak i ten, który zbadał ją dogłębnie.
Czy to oznacza, że w ogóle nie ma sensu poznawać spółek? Nie, oczywiście jest tutaj pewna praca do wykonania, ale jej jakość nie polega na dostrzeżeniu i obejrzeniu każdego szczegółu, tylko na wyłowieniu informacji z szumu i określeniu głównych czynników wpływających na daną firmę/branżę. Do tego nie jest konieczna analiza każdego tweeta, docelowo spółki zmierzają do wyceny bliskiej swojej wartości wewnętrznej :)
Podsumowanie
Jak widać, ominąłem całkiem sporą część hossy a mimo to udało mi się utrzymać niezły wynik. Wydaje mi się, że to oznacza, że uzyskałem go w lepszym stosunku zysku do ryzyka niż w powyższych inwestycjach. Dalej będę się skupiał na polskiej giełdzie i chociaż porzucam większość WIG20, to nie całkowicie. Nie stawiam wszystkiego na jedną kartę, mam tanio kupione niektóre akcje i będę je dalej trzymał (szczególnie na koncie zewnętrznym, gdzie podatek nie sprzyja zmienianiu kierunku). Powiększę pozycje na małych spółkach, które wydają mi się korzystnie wycenione, szczególnie eksporterzy, którzy obecnie nie korzystają z kursów walut. Wygląda również dość korzystnie sytuacja z wymianą komputerów na Windows 11 (skorzysta AB).
Komentarze
Prześlij komentarz