Moje porażki giełdowe, czyli czego nie robić, żeby nie tracić
Jak zwykle, wpis nie zawiera żadnych rekomendacji, tylko same subiektywne opinie. Opisuję tutaj swoje doświadczenia, które niekoniecznie muszą być prawidłowymi wnioskami, bo jest więcej niż jeden sposób na stracenie pieniędzy na giełdzie.
EMT
Elemental, czyli spółka zajmująca się gospodarką odpadami. Można z nich odzyskiwać metale i później sprzedawać je na rynku, oczywiście tylko jeśli udało się je oddzielić po konkurencyjnej cenie. Biznes relatywnie prosty do zrozumienia, z jakimś potencjałem wzrostowym, bo w końcu przyrost ludności generuje jednocześnie nowe odpady, więc zdecydowałem się wejść i od razu przyznam, że była to moja najgrubsza wtopa na GPW. Z tego względu ta spółka będzie chyba najciekawszym przypadkiem kaskady błędów początkującego inwestora.
Przede wszystkim zachęcony umiarkowanymi sukcesami kupowania tanio i sprzedawania drogo zdecydowałem się wejść w spółkę jawnie wzrostową, bez odpowiedniego sprawdzenia czy rzeczywiście jest tania. Miałem niepoprawną wiedzę, że spółki wzrostowe są wyceniane na wyższych wskaźnikach P/E i tutaj wydawało się naprawdę tanio. Zignorowałem również niedawne emisje akcji, bo w końcu to normalne w spółkach wzrostowych. Kurs nawet zakręcił w górę i przez parę miesięcy mogłem wyjść w umiarkowanym zyskiem, ale planowałem przetrzymać ich trochę dłużej, więc wykorzystałem spadki nie poparte żadnymi wiadomościami ze spółki do powiększenia pozycji - pierwszy gruby błąd. Oczywiście na spadkach należy koniecznie znaleźć ich powód, i to nie pierwszy z brzegu, szczególnie jak trwają kolejny tydzień. Spółki wzrostowe słyną z gwałtownego spadania po raportach i tutaj nie było inaczej.
Niestety, zwiodło mnie również to, że spółka była wielokrotnie analizowana i można śmiało te analizy nazwać kompromitacją tak dużą, że aż sami analitycy obrazili się na EMT w pewnym momencie, pisząc w biuletynach że zarząd nie podał im wszystkich danych. Czy tak było, trudno powiedzieć, ale na pewno można mieć pretensje do profesjonalistów, że przestrzeliwują prognozy o kilkadziesiąt procent w biznesie opartym na dość prostych zasadach, a nie jakimś kaprysie pogody czy konsumentów.
Co było powodem niskich zysków? W ostateczności trudno powiedzieć, bo gdy już próbujemy dojść do tego, co się dzieje w spółce (nie tylko tej) to często po prostu raport nie zawiera dostatecznych informacji np. w podziale na kraje lub fragmenty działalności. Elemental prawdopodobnie po prostu przeinwestował i złapał zadyszkę w słabszej koniunkturze. Prezes zapewniał w liście do akcjonariuszy, że marże spadły tymczasowo (do dzisiaj sytuacja właściwie się nie odwróciła - rozgrywałem ich w 2017-2018, więc nawet teraz byłbym stratny, aczkolwiek nieco mniej) i następny kwartał odbije je z nawiązką. Oczywiście jakieś tam usprawnienia się zdarzyły, ale to do dzisiaj nie jest w pobliżu dobrych wyników, jakie obiecywali analitycy zwiedzeni megalomanią rządzących spółką.
Co z perspektywy inwestora indywidualnego mogło zwrócić moją uwagę? Taka spółka z pewnością jest dobrym przykładem trudności polegania na wartości księgowej (WK), bo większą jej część zajmują tak zwane WNiP (wartości niematerialne i prawne), które w tym konkretnym przypadku były po prostu zapisami księgowymi wartości przejętych spółek (goodwill). Jako że tego typu rzeczy nie podlegają przeszacowaniu, mogą być warte dużo mniej (lub więcej) i nie da się na tym w żaden sposób polegać. Sam holding niestety jest również problematyczny, bo udziały częściowe w spółce mogą podnosić raportowany zysk, podczas gdy faktycznie spółka zależna jest w drugiej połowie własnością innego bytu prawnego np. 50:50 i nigdy nie wypłaci 100% dywidendy do spółki matki. Skąd takie problemy księgowe? Podejrzewam, że to dlatego, że jednocześnie udział akcjonariusza dominującego od takiego poziomu może oznaczać faktyczną pełną kontrolę i możliwość drenowania takiej spółki. Więc tu już wszystko zależy od czysto subiektywnej oceny, czy uznamy że pozostali akcjonariusze posiadający spółkę córkę dali się wydymać, czy nie. Z punktu widzenia akcjonariusza mniejszościowego na pewno wspólny akcjonariusz typu państwo raczej nie będzie pozwalał odebrać sobie zysku, a co do pozostałych naprawdę nie da się nic ogólnego powiedzieć.
Zabrakło również z mojej strony prześledzenia trendów na surowcach, które odzyskiwała spółka, ale szczerze mówiąc później starałem się znaleźć jakąś korelację i również jej nie widziałem - dlatego też zdecydowałem się wyjść z akcji, prawie na dołku (okolice 0,9 PLN) z ogromną stratą. Wbrew pozorom, nie żałuję tego ruchu, chociaż to była droga nauczka ze względu na rozmiar pozycji. Nie żałuję również że nie trzymałem akcji (chociaż dałyby 100% odbicie w skali rocznej, licząc do dzisiaj), bo nie ma sensu bawić się w chowanego i trzymać coś, co nie zachowuje się zgodnie z naszymi założeniami.
Także główną nauką z tej pozycji było to, że nie byłem wystarczająco doświadczony, żeby wchodzić w spółki wzrostowe. Wpadłem w większość pułapek, które uderzają początkujących, a dodatkowo nie wykonałem wystarczającej pracy przed zajęciem pozycji. Dzisiaj znowu spółka próbuje emisji i jakichś ekspansji na dziwne sposoby, więc technicznie rzecz biorąc, gdyby im się to "udało", mogą wrócić z powrotem na 1 PLN. Czego oczywiście nie prognozuję, ani nie rekomenduję nikomu wychodzenia z już zajętych pozycji, po prostu spekuluję nad jedną z możliwości. Nie okazałem się najlepszy z przewidywania kursu tej spółki, jak zresztą wszystkich z dzisiejszej listy.
ZAP
Zakłady Azotowe Puławy - część Grupy Azoty, również obecnej na giełdzie. Spółka zachęca prostotą biznesu (głównie nawozy i kilka innych chemikaliów), niezłymi zyskami, jak zwykle dobrymi rekomendacjami, dywidendą i dużą pozycją gotówkową, mały freefloat. Co mogłoby pójść źle? Okazało się, że chwilowe zniżki cen gazu przełożyły się nie tylko na dobry zysk ZAP, ale również na miażdżącą konkurencję w kolejnym roku. Gdyby tego było mało, ceny gazu zakręciły naprawdę wysoko jednocześnie z bańką na uprawnieniach CO2 skasowały praktycznie cały potencjał spółki. Oczywiście nie upadła, bo to nie tego typu problemy, ale zysk skurczył się na długie lata.
Ze względu na tępy upór jeszcze nie opuściłem tej pozycji, bo technicznie rzecz biorąc, teraz tylko jeden scenariusz negatywny przychodzi mi do głowy: wezwanie przez ATT i wyjęcie spółki z giełdy po tej zbójeckiej cenie. Dlatego nie bardzo mam ochotę wyrzucać na potencjalnym dołku - czy robię dobrze, to się dopiero okaże. Spółka właśnie pozbywa się dużej części gotówki na głupkowaty projekt elektrowni węglowej (na swoje własne potrzeby), zamiast robić gazową, która byłaby naturalnym dopełnieniem biznesu chemicznego, więc może jeszcze święci się wstrzymanie ładnej historii dywidendowej.
Nie rekomenduję oczywiście niczego, sam pozostałem na swojej stratnej pozycji.
CIE
Ciech, czyli spółka chemiczna przejęta "za bezcen" przez pana doktora Kulczyka, dzisiaj w rękach jego potomstwa. Kolejna, umiarkowana tym razem, wpadka inwestycyjna w tej pięknej branży. Wydawałoby się, że to naprawdę proste robić chemikalia, ale jak się okazuje wcale nie.
Wpadłem głównie z tego powodu, że zignorowałem problemy podatkowe i koszty uprawnień CO2 (co mnie trafiło na wszystkich spółkach przemysłowych, ale w szczególności chemicznych).
Trzymam jakąś pozycję do dzisiaj w ramach portfela dywidendowego, ale nie jestem specjalnie zadowolony z zaliczenia tak głupich spadków. Trzeba było wziąć poprawkę na podatki, jak nad spółką wisi dużo takich spraw to zawsze któraś eksploduje, a dodatkowym wskaźnikiem powinna być średnia stopa podatkowa - jeśli jest poniżej rynkowej, to na pewno coś puści.
PCR
PCC Rokita - kolejna spółka chemiczna, kolejna wpadka. Oczywiście ze względu na uprawnienia CO2, ale tutaj również się dołożyły inne czynniki. Zignorowałem kilka sygnałów ostrzegawczych, z których podstawowym jest wypłacanie dywidendy na pewnym poziomie długu w stosunku do EBITDA - zakładam że powyżej 4x EBITDA spółka powinna przystopować przynajmniej z wypłatą 100% zysku, może przyciąć do 50%? Inaczej taki stan rzeczy jest do utrzymania tylko na ciągle rosnącym rynku, tylko że żaden taki nie jest.
Ciągle posiadam pozycję w portfelu dywidendowym i nie jest jeszcze sumarycznie stratna bo złapałem sporo dywidend i wchodziłem niżej niż jest teraz. Udało mi się również zrealizować część zysku, wprawdzie nie w optymalnym momencie, ale całkiem wysoko w okolicy 80-100 PLN. Tutaj z zadowoleniem uznałem, że równoważenie pozycji jest bardzo opłacalne co jakiś czas. Po prostu nie ma sensu dużo ryzykować na pojedynczym ruchu - bo jeśli umiemy znaleźć tylko ten jeden ruch na całej giełdzie, to czy na pewno jesteśmy dobrzy w inwestowaniu?
BOS
Bank Ochrony Środowiska. Co mnie skusiło, żeby wejść w tego trupa? Oczywiście niska cena, ale również małe doświadczenie. Na szczęście 10% straty to nieduża cena za nauczkę, że emisje akcji w tego typu przedsiębiorstwie to norma. Kto tam nie obejmował akcji, Lasy Państwowe, jakieś przypadkowe spółki SP, po prostu cyrk. Bank nie może upaść, bo jest nieco za duży żeby go połknął BFG, ale po prostu to słaba firma. Nie tylko mają jakieś toksyczne kredyty, ale również są zbyt zacofani technologicznie, żeby się odbić - miałem tam konto przez jakiś czas. Kuszące było dla mnie uznanie, że sam Dom Maklerski BOŚ jest więcej wart niż ich kapitalizacja, no i państwowy bank najłatwiej poratować jakąś dotacją, ale tam po prostu nie ma akcjonariusza, który byłby zainteresowany kursem lub mniejszościowymi, więc nie ma nikogo zainteresowanego kupnem akcji poza spekułą.
Tu jest właśnie podstawowy błąd, który popełniłem - spółka po prostu nie ma realnego kupca, państwo się nie opłaca przejmować, skoro może dolewać emisjami. Musiałoby dojść do przejęcia za bezcen, a nie na obecnych poziomach. Poza tym, po co przejmować? można po prostu zrobić nową emisję rozwadniając innych. SP przecież nie oprotestuje SP.
WWL
Wawel, producent słodyczy. Wydawałoby się, że wejście po konflikcie z Biedronką jest dobrym pomysłem, ale okazało się, że akurat wyczerpali swój potencjał wzrostowy. Zostawiłem ich w portfelu jako spokojną spółkę dywidendową, ale nie jestem zadowolony z kursu.
Jak to napisał jeden z analityków, zdaje się na stockwatch, że 8% wzrostu najłatwiej uzyskać wywalając prezesa, bo tyle zjada jego pensja :)
Błędem analizy było również nie uwzględnienie, że koniec rozliczania ulg specjalnej strefy ekonomicznej będzie szczytem możliwości spółki. Szczerze mówiąc, do dzisiaj nie rozumiem dlaczego aż tak utknęli, podczas gdy bliźniaczy Colian jakoś sobie radził. Na pewno nie posiadają aż takiego udziału w rynku, żeby załamać się pod swoim ciężarem.
Teraz zrobili się aż tacy nudni, że może coś się w końcu będzie działo. Nawet informację o dywidendzie po prostu skopiowali z zeszłego roku, aż musieli zrobić korektę dat w raporcie. Trudno jednak wskazać jakiś pozytywny czynnik, skoro po prostu nie rosną.
PGE
Polska Grupa Energetyczna, czyli moja przygoda z inwestowaniem w spółki państwowe z dywidendą. Wszedłem w sam raz przed cyrkiem z ministrem Tchórzewskim, więc naprawdę trudno było coś zyskać. Dlaczego by nie wpaść na walne z anulowaniem dywidendy i przesunięciem kapitałów, żeby zapłacić miliardy podatku? Fantazja szlachecka, z czasem nic z tego nie wyszło, a ja opuściłem pokład z dość niską stratą, ale niesmak pozostał.
Czego się tutaj nauczyłem? Że SP stara się wykiwać wszystkich każdym dostępnym sposobem, a państwo faktycznie nie działa. Giełda to Dziki Zachód, nie można liczyć na przestrzeganie norm i trzeba to wkalkulować w ryzyko pozycji, bo z pozycji inwestora mniejszościowego nie sposób wyegzekwować jakiekolwiek zasady. Sam przetrzymałem najgorszą zawieruchę, więc trudno polecić schemat działania - czy wyrzucać od razu, czy przetrzymywać. Wszystko zależy od subiektywnej oceny sytuacji.
Na pewno w przypadku tego typu branży warto pamiętać, że niewiele się zmienia, a negatywne wydarzenia zniszczą kurs na długie miesiące. Osuwisko w elektrowni? Bum. Minister chlapie w mediach? Bum.
Skąd brać pozytywy? Praktycznie tylko z decyzji regulatorów lub niespodziewanego mrozu/upału, a te raczej nie są dobre do przewidywania, może się nic nie dziać latami. Czyli zaskoczenia pozytywne to nie jest domena energetyki. Prędzej o pozytyw typu "nie kupimy tej kopalni", "zostawimy budowę nierentownej Ostrołęki".
RWL
Rawlplug, firma z branży przemysłowej, wpadka rzędu kilku procent, ale jednak. Po prostu jest tania, więc kupiłem ją z myślą, że czymś musi z czasem zaskoczyć - i zaskoczyła tym, że absolutnie nic się tutaj nie dzieje od kilku lat. Wręcz niesamowite, nawet ciągle płacą tego samego rzędu dywidendę.
Jak widać, samo zapomnienie spółki nie wystarcza, żeby nagle się rozkręciła, albo to dopiero przede mną. Mówi się, że jak nie chce rosnąć, to będzie spadać, a jak nie chce spadać, to będzie rosnąć - i tu zapomniano o wiecznym boczniaku, który też jest możliwy. Może się nie dziać absolutnie nic! Zupełnie jak nie na giełdzie tylko w jakimś banku.
CDR
CD Projekt, czyli moja przygoda z graniem na spadki z dźwignią. Wpadka bo zaliczyłem tu kilkukrotnie obsuwę, aczkolwiek cała pozycja nie była drastycznie zła. Niestety, tutaj użyłem kontraktu ING Turbo i pozwoliłem się zlikwidować (czyli przebić barierę stop loss), co było błędem, bo należało ją zamknąć wcześniej samemu. Być może powinienem coś o tym napisać oddzielnie, bo to dłuższy temat. Zaliczyłem również margin calla na kontraktach, ale oczywiście w ramach zdrowego rozsądku, po prostu nie dolałem kilkuset PLN gotówki na następny dzień :)
Nauczka dla mnie, że eksperymenty z dźwignią powinno się robić w pełnym skupieniu, bo gracze po drugiej stronie są w dobrej formie. Na szczęście nie potraciłem dużo, gorsze wpadki miałem na akcjach, ze względu na rozmiar pozycji. Ogólnie rozpatruję to jako pozytyw, że nie dałem się ponieść. Czy spółka jest poprawnie wyceniona? Według mnie nie, chociażby ze względu na to, że potencjalny przychód jest zdyskontowany w kapitalizacji, musieliby teraz naprawdę zaskoczyć pozytywnie. Chociaż taka możliwość istnieje, to stawiając na konkretną pozycję oczywiście staram się wybrać bardziej prawdopodobne wydarzenie, a nie "mieć rację" w danym momencie.
AMC
Amica, producent AGD. Dość ciekawa spółka wzrostowa, mająca za sobą okres burzy i naporu, spadków na 1 PLN, gdzie część ludzi się obkupiła i po wybiciu na 100+ potężnie zarobiła, przylepiając jej łatkę perełki. W tamtym momencie na pewno słusznie, ale efekt pewności wstecznej potrafi być zabójczy - czy ktoś kupił bo dobrze zdecydował, czy miał szczęście?
Ja starałem się wejść w spółki dywidendowe i Amica zwróciła moją uwagę, początkowo dobrymi rekomendacjami. W związku z tym, że nie miałem wiedzy na jej temat, postanowiłem pilnować kursu i opuścić pokład przy pierwszych problemach. Tak też zrobiłem, gdy z początkowo mocno zyskownej pozycji zrobiło się 4% zysku.
Niby głupi ruch, ale opłacił się, bo wyszedłem przed pogłębieniem spadków ze 170 na 100, a więc uniknąłem ponad 50% straty w porównaniu do hardkorowego trzymacza. Dlaczego wpadka? Bo nie zrealizowałem dużego, dwucyfrowego zysku w krótkim okresie tylko dlatego, że oczekiwałem więcej. Po przeliczeniu na perspektywę roczną, to byłby bardzo dobry wynik i tak należało to potraktować, szczególnie gdy kurs się dusił, a wejście było czysto techniczne, bez większej wiedzy o biznesie AMC.
Nauczka, że zawsze trzeba przeliczać ryzyko i zysk w skali rocznej, oraz że jednak lepiej analizować spółkę, żeby mieć pojęcie o nadchodzących możliwych wydarzeniach. Bardzo pomaga, szczególnie jeśli spółka nie jest niema i sporo raportuje.
GILD
Moja przygoda z amerykańską giełdą NASDAQ, Gilead, producent leków. W gruncie rzeczy to była moja jedyna stratna pozycja z czterech, ale przez jej rozmiar niestety anulowała większość pozostałych zysków. Co było głównym powodem wejścia? Relatywnie niska wycena i perspektywa "dna" na sprzedaży głównego produktu. W spółkach biotech również można oczekiwać wielu zaskoczeń, ze względu na nieprzewidywalność procesu testowania i rejestracji leków, czyli istnienie tzw. pipeline, który u nich jest dość bogaty. Nic z tego nie wyszło, bo spółka zaskoczyła dalszym szukaniem dna na leku z opadającą sprzedażą, wypłaszczeniem dynamiki leku z rosnącą i negatywnym wynikiem badań klinicznych bardzo dobrze zapowiadającego się nowego leku. Ostatecznie opuściłem pokład w pobliżu bieżacych poziomów 6X, po drodze inkasując dywidendy nie pokrywające całości spadku.
Niby tragedii nie było, ale strata jest i nauczka pozostała - nie należy inwestować w biznes medyczny bez dogłębnej znajomości branży. To jest naprawdę trudny kawałek chleba i ogrom możliwych wydarzeń jest nie do przefiltrowania dla początkującego. Dodatkowo giełdy amerykańskie są targane przez dłuższe trendy niż polska i trudno o jakiekolwiek znaczące odbicia przez wiele lat. Spółki typu megacorp są po prostu analizowane przez wielu i wycenione z grubsza poprawnie w stosunku do podejmowanego ryzyka.
Treści przedstawione na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego artykułu.
EMT
Elemental, czyli spółka zajmująca się gospodarką odpadami. Można z nich odzyskiwać metale i później sprzedawać je na rynku, oczywiście tylko jeśli udało się je oddzielić po konkurencyjnej cenie. Biznes relatywnie prosty do zrozumienia, z jakimś potencjałem wzrostowym, bo w końcu przyrost ludności generuje jednocześnie nowe odpady, więc zdecydowałem się wejść i od razu przyznam, że była to moja najgrubsza wtopa na GPW. Z tego względu ta spółka będzie chyba najciekawszym przypadkiem kaskady błędów początkującego inwestora.
Przede wszystkim zachęcony umiarkowanymi sukcesami kupowania tanio i sprzedawania drogo zdecydowałem się wejść w spółkę jawnie wzrostową, bez odpowiedniego sprawdzenia czy rzeczywiście jest tania. Miałem niepoprawną wiedzę, że spółki wzrostowe są wyceniane na wyższych wskaźnikach P/E i tutaj wydawało się naprawdę tanio. Zignorowałem również niedawne emisje akcji, bo w końcu to normalne w spółkach wzrostowych. Kurs nawet zakręcił w górę i przez parę miesięcy mogłem wyjść w umiarkowanym zyskiem, ale planowałem przetrzymać ich trochę dłużej, więc wykorzystałem spadki nie poparte żadnymi wiadomościami ze spółki do powiększenia pozycji - pierwszy gruby błąd. Oczywiście na spadkach należy koniecznie znaleźć ich powód, i to nie pierwszy z brzegu, szczególnie jak trwają kolejny tydzień. Spółki wzrostowe słyną z gwałtownego spadania po raportach i tutaj nie było inaczej.
Niestety, zwiodło mnie również to, że spółka była wielokrotnie analizowana i można śmiało te analizy nazwać kompromitacją tak dużą, że aż sami analitycy obrazili się na EMT w pewnym momencie, pisząc w biuletynach że zarząd nie podał im wszystkich danych. Czy tak było, trudno powiedzieć, ale na pewno można mieć pretensje do profesjonalistów, że przestrzeliwują prognozy o kilkadziesiąt procent w biznesie opartym na dość prostych zasadach, a nie jakimś kaprysie pogody czy konsumentów.
Co było powodem niskich zysków? W ostateczności trudno powiedzieć, bo gdy już próbujemy dojść do tego, co się dzieje w spółce (nie tylko tej) to często po prostu raport nie zawiera dostatecznych informacji np. w podziale na kraje lub fragmenty działalności. Elemental prawdopodobnie po prostu przeinwestował i złapał zadyszkę w słabszej koniunkturze. Prezes zapewniał w liście do akcjonariuszy, że marże spadły tymczasowo (do dzisiaj sytuacja właściwie się nie odwróciła - rozgrywałem ich w 2017-2018, więc nawet teraz byłbym stratny, aczkolwiek nieco mniej) i następny kwartał odbije je z nawiązką. Oczywiście jakieś tam usprawnienia się zdarzyły, ale to do dzisiaj nie jest w pobliżu dobrych wyników, jakie obiecywali analitycy zwiedzeni megalomanią rządzących spółką.
Co z perspektywy inwestora indywidualnego mogło zwrócić moją uwagę? Taka spółka z pewnością jest dobrym przykładem trudności polegania na wartości księgowej (WK), bo większą jej część zajmują tak zwane WNiP (wartości niematerialne i prawne), które w tym konkretnym przypadku były po prostu zapisami księgowymi wartości przejętych spółek (goodwill). Jako że tego typu rzeczy nie podlegają przeszacowaniu, mogą być warte dużo mniej (lub więcej) i nie da się na tym w żaden sposób polegać. Sam holding niestety jest również problematyczny, bo udziały częściowe w spółce mogą podnosić raportowany zysk, podczas gdy faktycznie spółka zależna jest w drugiej połowie własnością innego bytu prawnego np. 50:50 i nigdy nie wypłaci 100% dywidendy do spółki matki. Skąd takie problemy księgowe? Podejrzewam, że to dlatego, że jednocześnie udział akcjonariusza dominującego od takiego poziomu może oznaczać faktyczną pełną kontrolę i możliwość drenowania takiej spółki. Więc tu już wszystko zależy od czysto subiektywnej oceny, czy uznamy że pozostali akcjonariusze posiadający spółkę córkę dali się wydymać, czy nie. Z punktu widzenia akcjonariusza mniejszościowego na pewno wspólny akcjonariusz typu państwo raczej nie będzie pozwalał odebrać sobie zysku, a co do pozostałych naprawdę nie da się nic ogólnego powiedzieć.
Zabrakło również z mojej strony prześledzenia trendów na surowcach, które odzyskiwała spółka, ale szczerze mówiąc później starałem się znaleźć jakąś korelację i również jej nie widziałem - dlatego też zdecydowałem się wyjść z akcji, prawie na dołku (okolice 0,9 PLN) z ogromną stratą. Wbrew pozorom, nie żałuję tego ruchu, chociaż to była droga nauczka ze względu na rozmiar pozycji. Nie żałuję również że nie trzymałem akcji (chociaż dałyby 100% odbicie w skali rocznej, licząc do dzisiaj), bo nie ma sensu bawić się w chowanego i trzymać coś, co nie zachowuje się zgodnie z naszymi założeniami.
Także główną nauką z tej pozycji było to, że nie byłem wystarczająco doświadczony, żeby wchodzić w spółki wzrostowe. Wpadłem w większość pułapek, które uderzają początkujących, a dodatkowo nie wykonałem wystarczającej pracy przed zajęciem pozycji. Dzisiaj znowu spółka próbuje emisji i jakichś ekspansji na dziwne sposoby, więc technicznie rzecz biorąc, gdyby im się to "udało", mogą wrócić z powrotem na 1 PLN. Czego oczywiście nie prognozuję, ani nie rekomenduję nikomu wychodzenia z już zajętych pozycji, po prostu spekuluję nad jedną z możliwości. Nie okazałem się najlepszy z przewidywania kursu tej spółki, jak zresztą wszystkich z dzisiejszej listy.
ZAP
Zakłady Azotowe Puławy - część Grupy Azoty, również obecnej na giełdzie. Spółka zachęca prostotą biznesu (głównie nawozy i kilka innych chemikaliów), niezłymi zyskami, jak zwykle dobrymi rekomendacjami, dywidendą i dużą pozycją gotówkową, mały freefloat. Co mogłoby pójść źle? Okazało się, że chwilowe zniżki cen gazu przełożyły się nie tylko na dobry zysk ZAP, ale również na miażdżącą konkurencję w kolejnym roku. Gdyby tego było mało, ceny gazu zakręciły naprawdę wysoko jednocześnie z bańką na uprawnieniach CO2 skasowały praktycznie cały potencjał spółki. Oczywiście nie upadła, bo to nie tego typu problemy, ale zysk skurczył się na długie lata.
Ze względu na tępy upór jeszcze nie opuściłem tej pozycji, bo technicznie rzecz biorąc, teraz tylko jeden scenariusz negatywny przychodzi mi do głowy: wezwanie przez ATT i wyjęcie spółki z giełdy po tej zbójeckiej cenie. Dlatego nie bardzo mam ochotę wyrzucać na potencjalnym dołku - czy robię dobrze, to się dopiero okaże. Spółka właśnie pozbywa się dużej części gotówki na głupkowaty projekt elektrowni węglowej (na swoje własne potrzeby), zamiast robić gazową, która byłaby naturalnym dopełnieniem biznesu chemicznego, więc może jeszcze święci się wstrzymanie ładnej historii dywidendowej.
Nie rekomenduję oczywiście niczego, sam pozostałem na swojej stratnej pozycji.
CIE
Ciech, czyli spółka chemiczna przejęta "za bezcen" przez pana doktora Kulczyka, dzisiaj w rękach jego potomstwa. Kolejna, umiarkowana tym razem, wpadka inwestycyjna w tej pięknej branży. Wydawałoby się, że to naprawdę proste robić chemikalia, ale jak się okazuje wcale nie.
Wpadłem głównie z tego powodu, że zignorowałem problemy podatkowe i koszty uprawnień CO2 (co mnie trafiło na wszystkich spółkach przemysłowych, ale w szczególności chemicznych).
Trzymam jakąś pozycję do dzisiaj w ramach portfela dywidendowego, ale nie jestem specjalnie zadowolony z zaliczenia tak głupich spadków. Trzeba było wziąć poprawkę na podatki, jak nad spółką wisi dużo takich spraw to zawsze któraś eksploduje, a dodatkowym wskaźnikiem powinna być średnia stopa podatkowa - jeśli jest poniżej rynkowej, to na pewno coś puści.
PCR
PCC Rokita - kolejna spółka chemiczna, kolejna wpadka. Oczywiście ze względu na uprawnienia CO2, ale tutaj również się dołożyły inne czynniki. Zignorowałem kilka sygnałów ostrzegawczych, z których podstawowym jest wypłacanie dywidendy na pewnym poziomie długu w stosunku do EBITDA - zakładam że powyżej 4x EBITDA spółka powinna przystopować przynajmniej z wypłatą 100% zysku, może przyciąć do 50%? Inaczej taki stan rzeczy jest do utrzymania tylko na ciągle rosnącym rynku, tylko że żaden taki nie jest.
Ciągle posiadam pozycję w portfelu dywidendowym i nie jest jeszcze sumarycznie stratna bo złapałem sporo dywidend i wchodziłem niżej niż jest teraz. Udało mi się również zrealizować część zysku, wprawdzie nie w optymalnym momencie, ale całkiem wysoko w okolicy 80-100 PLN. Tutaj z zadowoleniem uznałem, że równoważenie pozycji jest bardzo opłacalne co jakiś czas. Po prostu nie ma sensu dużo ryzykować na pojedynczym ruchu - bo jeśli umiemy znaleźć tylko ten jeden ruch na całej giełdzie, to czy na pewno jesteśmy dobrzy w inwestowaniu?
BOS
Bank Ochrony Środowiska. Co mnie skusiło, żeby wejść w tego trupa? Oczywiście niska cena, ale również małe doświadczenie. Na szczęście 10% straty to nieduża cena za nauczkę, że emisje akcji w tego typu przedsiębiorstwie to norma. Kto tam nie obejmował akcji, Lasy Państwowe, jakieś przypadkowe spółki SP, po prostu cyrk. Bank nie może upaść, bo jest nieco za duży żeby go połknął BFG, ale po prostu to słaba firma. Nie tylko mają jakieś toksyczne kredyty, ale również są zbyt zacofani technologicznie, żeby się odbić - miałem tam konto przez jakiś czas. Kuszące było dla mnie uznanie, że sam Dom Maklerski BOŚ jest więcej wart niż ich kapitalizacja, no i państwowy bank najłatwiej poratować jakąś dotacją, ale tam po prostu nie ma akcjonariusza, który byłby zainteresowany kursem lub mniejszościowymi, więc nie ma nikogo zainteresowanego kupnem akcji poza spekułą.
Tu jest właśnie podstawowy błąd, który popełniłem - spółka po prostu nie ma realnego kupca, państwo się nie opłaca przejmować, skoro może dolewać emisjami. Musiałoby dojść do przejęcia za bezcen, a nie na obecnych poziomach. Poza tym, po co przejmować? można po prostu zrobić nową emisję rozwadniając innych. SP przecież nie oprotestuje SP.
WWL
Wawel, producent słodyczy. Wydawałoby się, że wejście po konflikcie z Biedronką jest dobrym pomysłem, ale okazało się, że akurat wyczerpali swój potencjał wzrostowy. Zostawiłem ich w portfelu jako spokojną spółkę dywidendową, ale nie jestem zadowolony z kursu.
Jak to napisał jeden z analityków, zdaje się na stockwatch, że 8% wzrostu najłatwiej uzyskać wywalając prezesa, bo tyle zjada jego pensja :)
Błędem analizy było również nie uwzględnienie, że koniec rozliczania ulg specjalnej strefy ekonomicznej będzie szczytem możliwości spółki. Szczerze mówiąc, do dzisiaj nie rozumiem dlaczego aż tak utknęli, podczas gdy bliźniaczy Colian jakoś sobie radził. Na pewno nie posiadają aż takiego udziału w rynku, żeby załamać się pod swoim ciężarem.
Teraz zrobili się aż tacy nudni, że może coś się w końcu będzie działo. Nawet informację o dywidendzie po prostu skopiowali z zeszłego roku, aż musieli zrobić korektę dat w raporcie. Trudno jednak wskazać jakiś pozytywny czynnik, skoro po prostu nie rosną.
PGE
Polska Grupa Energetyczna, czyli moja przygoda z inwestowaniem w spółki państwowe z dywidendą. Wszedłem w sam raz przed cyrkiem z ministrem Tchórzewskim, więc naprawdę trudno było coś zyskać. Dlaczego by nie wpaść na walne z anulowaniem dywidendy i przesunięciem kapitałów, żeby zapłacić miliardy podatku? Fantazja szlachecka, z czasem nic z tego nie wyszło, a ja opuściłem pokład z dość niską stratą, ale niesmak pozostał.
Czego się tutaj nauczyłem? Że SP stara się wykiwać wszystkich każdym dostępnym sposobem, a państwo faktycznie nie działa. Giełda to Dziki Zachód, nie można liczyć na przestrzeganie norm i trzeba to wkalkulować w ryzyko pozycji, bo z pozycji inwestora mniejszościowego nie sposób wyegzekwować jakiekolwiek zasady. Sam przetrzymałem najgorszą zawieruchę, więc trudno polecić schemat działania - czy wyrzucać od razu, czy przetrzymywać. Wszystko zależy od subiektywnej oceny sytuacji.
Na pewno w przypadku tego typu branży warto pamiętać, że niewiele się zmienia, a negatywne wydarzenia zniszczą kurs na długie miesiące. Osuwisko w elektrowni? Bum. Minister chlapie w mediach? Bum.
Skąd brać pozytywy? Praktycznie tylko z decyzji regulatorów lub niespodziewanego mrozu/upału, a te raczej nie są dobre do przewidywania, może się nic nie dziać latami. Czyli zaskoczenia pozytywne to nie jest domena energetyki. Prędzej o pozytyw typu "nie kupimy tej kopalni", "zostawimy budowę nierentownej Ostrołęki".
RWL
Rawlplug, firma z branży przemysłowej, wpadka rzędu kilku procent, ale jednak. Po prostu jest tania, więc kupiłem ją z myślą, że czymś musi z czasem zaskoczyć - i zaskoczyła tym, że absolutnie nic się tutaj nie dzieje od kilku lat. Wręcz niesamowite, nawet ciągle płacą tego samego rzędu dywidendę.
Jak widać, samo zapomnienie spółki nie wystarcza, żeby nagle się rozkręciła, albo to dopiero przede mną. Mówi się, że jak nie chce rosnąć, to będzie spadać, a jak nie chce spadać, to będzie rosnąć - i tu zapomniano o wiecznym boczniaku, który też jest możliwy. Może się nie dziać absolutnie nic! Zupełnie jak nie na giełdzie tylko w jakimś banku.
CDR
CD Projekt, czyli moja przygoda z graniem na spadki z dźwignią. Wpadka bo zaliczyłem tu kilkukrotnie obsuwę, aczkolwiek cała pozycja nie była drastycznie zła. Niestety, tutaj użyłem kontraktu ING Turbo i pozwoliłem się zlikwidować (czyli przebić barierę stop loss), co było błędem, bo należało ją zamknąć wcześniej samemu. Być może powinienem coś o tym napisać oddzielnie, bo to dłuższy temat. Zaliczyłem również margin calla na kontraktach, ale oczywiście w ramach zdrowego rozsądku, po prostu nie dolałem kilkuset PLN gotówki na następny dzień :)
Nauczka dla mnie, że eksperymenty z dźwignią powinno się robić w pełnym skupieniu, bo gracze po drugiej stronie są w dobrej formie. Na szczęście nie potraciłem dużo, gorsze wpadki miałem na akcjach, ze względu na rozmiar pozycji. Ogólnie rozpatruję to jako pozytyw, że nie dałem się ponieść. Czy spółka jest poprawnie wyceniona? Według mnie nie, chociażby ze względu na to, że potencjalny przychód jest zdyskontowany w kapitalizacji, musieliby teraz naprawdę zaskoczyć pozytywnie. Chociaż taka możliwość istnieje, to stawiając na konkretną pozycję oczywiście staram się wybrać bardziej prawdopodobne wydarzenie, a nie "mieć rację" w danym momencie.
AMC
Amica, producent AGD. Dość ciekawa spółka wzrostowa, mająca za sobą okres burzy i naporu, spadków na 1 PLN, gdzie część ludzi się obkupiła i po wybiciu na 100+ potężnie zarobiła, przylepiając jej łatkę perełki. W tamtym momencie na pewno słusznie, ale efekt pewności wstecznej potrafi być zabójczy - czy ktoś kupił bo dobrze zdecydował, czy miał szczęście?
Ja starałem się wejść w spółki dywidendowe i Amica zwróciła moją uwagę, początkowo dobrymi rekomendacjami. W związku z tym, że nie miałem wiedzy na jej temat, postanowiłem pilnować kursu i opuścić pokład przy pierwszych problemach. Tak też zrobiłem, gdy z początkowo mocno zyskownej pozycji zrobiło się 4% zysku.
Niby głupi ruch, ale opłacił się, bo wyszedłem przed pogłębieniem spadków ze 170 na 100, a więc uniknąłem ponad 50% straty w porównaniu do hardkorowego trzymacza. Dlaczego wpadka? Bo nie zrealizowałem dużego, dwucyfrowego zysku w krótkim okresie tylko dlatego, że oczekiwałem więcej. Po przeliczeniu na perspektywę roczną, to byłby bardzo dobry wynik i tak należało to potraktować, szczególnie gdy kurs się dusił, a wejście było czysto techniczne, bez większej wiedzy o biznesie AMC.
Nauczka, że zawsze trzeba przeliczać ryzyko i zysk w skali rocznej, oraz że jednak lepiej analizować spółkę, żeby mieć pojęcie o nadchodzących możliwych wydarzeniach. Bardzo pomaga, szczególnie jeśli spółka nie jest niema i sporo raportuje.
GILD
Moja przygoda z amerykańską giełdą NASDAQ, Gilead, producent leków. W gruncie rzeczy to była moja jedyna stratna pozycja z czterech, ale przez jej rozmiar niestety anulowała większość pozostałych zysków. Co było głównym powodem wejścia? Relatywnie niska wycena i perspektywa "dna" na sprzedaży głównego produktu. W spółkach biotech również można oczekiwać wielu zaskoczeń, ze względu na nieprzewidywalność procesu testowania i rejestracji leków, czyli istnienie tzw. pipeline, który u nich jest dość bogaty. Nic z tego nie wyszło, bo spółka zaskoczyła dalszym szukaniem dna na leku z opadającą sprzedażą, wypłaszczeniem dynamiki leku z rosnącą i negatywnym wynikiem badań klinicznych bardzo dobrze zapowiadającego się nowego leku. Ostatecznie opuściłem pokład w pobliżu bieżacych poziomów 6X, po drodze inkasując dywidendy nie pokrywające całości spadku.
Niby tragedii nie było, ale strata jest i nauczka pozostała - nie należy inwestować w biznes medyczny bez dogłębnej znajomości branży. To jest naprawdę trudny kawałek chleba i ogrom możliwych wydarzeń jest nie do przefiltrowania dla początkującego. Dodatkowo giełdy amerykańskie są targane przez dłuższe trendy niż polska i trudno o jakiekolwiek znaczące odbicia przez wiele lat. Spółki typu megacorp są po prostu analizowane przez wielu i wycenione z grubsza poprawnie w stosunku do podejmowanego ryzyka.
Treści przedstawione na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego artykułu.
Komentarze
Prześlij komentarz