Strach przed uciekającym pociągiem

Podstawowy błąd poznawczy inwestora (i nie tylko) to strach przed tym, że okazja właśnie nam uciekła. Wpis jak zwykle nie jest rekomendacją do konkretnego postępowania, tylko zapisem mojego toku myślenia, który oczywiście może być błędny. Każdy powinien opracowywać swoje metody na radzenie sobie ze stresem i skrajnymi wydarzeniami rynkowymi. Dzisiaj będzie o GLCOSMED, producencie kreta, CCC (znanej z salonów obuwia, ale nie tylko), XTB (broker) i nieszczęsnej Enerdze (energetyka, polskie !@#5% czempiony). Na koniec będzie CDProjekt.

Jak żyć, gdy spółka, którą wyrzuciliśmy z portfela nagle rośnie? Co z sytuacją, gdy zamiast umieścić ją w portfelu biernie obserwujemy rakietę do nieba czy też zostaliśmy na peronie, a pociąg uciekł? Sytuacje pozornie wydają się proste, a gdy dochodzi do nich w realnym życiu niektórzy wbrew logice czują emocję konieczności wykonania działania, które może (ale nie musi) być optymalne. Po czym poznać, kiedy się opłaca podążać dalej obraną drogą, a kiedy zmienić zdanie? To trzeba wypracować sobie na podstawie statystyk własnych błędów i porażek, bo u każdego poczucie akceptowalnej straty jest inne, podobnie jak poziom akceptowalnego ryzyka. To, co napisałem poniżej to wynik moich zmagań z giełdą, reguły wypracowane dość dużym kosztem (lepiej nie mówić ile to w PLN) ale nawet ja nie byłem w stanie trzymać się ich w 100%, czasem po prostu przeważa chęć spróbowania innej ścieżki niż logicznie uznana za optymalną przez samego siebie. Cóż, nikt nie jest doskonały.

Rozeznanie bojem bardzo pomaga, a nawet jest niezbędne, bo nie zawsze wiemy o sobie tyle, żeby z góry założyć optymalną strategię. Czy na pewno podejmiemy ryzyko, gdy stawką będzie miesięczna pensja? A co jeśli roczna lub dwuletnia? Czy na pewno przestaniemy dolewać oliwy do ognia, pakując pieniądze w spółkę, która w oczywisty sposób nie zapewniła nam zwrotu, czy wbrew logice podążymy na samo dno wchodząc za wszystko? Tyle o sobie wiemy, na ile nas przetestowano.

Global Cosmed sam zauważyłem i wspominałem o wyjątkowo niskiej wycenie na forum stockwatch.pl, wprawdzie przed epidemią COVID-19, ale nie zmienia to faktu, że wszedłem średnio poniżej 1 PLN w tą dość niepłynną, ale okazyjnie wycenioną spółkę. Nie przejmując się jednorazowymi zdarzeniami, liczyłem na zakończenie cyklu inwestycji i profity. Jak zawsze w tych małych spółkach, trzeba się liczyć z tym, że główny akcjonariusz po prostu zdejmie swoje dziecko z giełdy w optymalnym dla siebie momencie. Szczegóły mojego toku myślenia są na forum:
https://www.stockwatch.pl/forum/wpis-najnowszy-372210_GLC-GLOBAL-COSMED.aspx
Niestety, pozbyłem się jej po ponad roku trzymania, już w trakcie epidemii, paradoksalnie tuż przed wzrostami zapewniającymi mi ~300% zysku według obecnej wyceny. Czy postąpiłem źle? W gruncie rzeczy zmniejszyłem swój zysk, bo nie mam tak dobrej pozycji na czymś innym w zamian. Przerzuciłem pieniądze na nowe typy, gdzie najlepszy ma 130%, więc pojawił się tytułowy ból, że mogło być lepiej. Do spółki jednak nie wróciłem, bo:
1. zbliżamy się do poziomu jaki ponad rok temu płacił insider
2. sytuacja w spółce jest dla mnie niejasna (mieli się sądzić z Trigonem)
3. przeniosłem pieniądze w trakcie zawieruchy w to, co według mnie było obecnie najlepszą okazją rynkową, a więc rzeczy o lepszym stosunku zysk/ryzyko

Dlaczego mimo tego, że tu zysk jest większy niż jakakolwiek ostatecznie zajęta przeze mnie pozycja nie żałuję (a przynajmniej jestem w stanie sobie z tym mentalnie poradzić)? Bo dostrzegam duże ryzyko w tak niepłynnej spółce z takim akcjonariatem (większość ma jeden akcjonariusz i tylko jeden duży "przeciwnik", czyli Trigon, z którym przez rok niewiele się ruszyło). Nie planuję więc powrotu "bo urosło". Potencjał ciągle jest, ale zakładam że max 30% plus jakieś bonusy za dodatkową sprzedaż środków chemicznych w trakcie epidemii (czego nie zakładałem w oryginalnej inwestycji rok temu), ale ponieważ nie jestem w stanie oszacować tego, zakładam że rynek zrobi to efektywniej. W takiej sytuacji nie można zaprzeczyć, że stosunek zysku do ryzyka jest niewystarczająco korzystny (dla mnie, przy moim portfelu, którego w pełni nie ujawniam). Po prostu jeśli mam do wyboru spółkę z WIG20 z potencjałem 30%, to po co mi minispółeczka, gdzie właściciel ma 90%+ i może mnie wycisnąć w dołku z czystej złośliwości?

CCC - najpierw spadki z 300 na 30, potem emisja (jakże szczęśliwie dla obierających nowe akcje - po 30), a teraz jakieś kombinacje głównego akcjonariusza żeby sprzedać część akcji, nie dać innym praw poboru, a samemu zarobići utrzymać udział. Po prostu tu jest zbyt nieczysto, więc zupełnie mi nie żal, że nie kupiłem ich po 2X albo nawet 30. Nawet nie chce mi się rozpisywać, po prostu nie widzę sensu wchodzenia w akcje spółki, która kręci akcjonariuszami mniejszościowymi jak chce. Potencjał wzrostu nie jest wystarczający żeby zrównoważyć tyle potencjalnych czynników negatywnych, a przede wszystkim za mały żeby wchodzić razem z potencjalnie nieuczciwym akcjonariuszem dominującym.

XTB - gwiazda ostatnich dwóch sesji. Udało mi się zakupić ze średnią lekko poniżej 4 PLN, co daje 1XX% zysku. Spółka skorzystała ze zmienności na rynkach i chęci zwykłych ludzi do zakładania kont maklerskich w trakcie epidemii COVID-19. Najwyraźniej nowy narybek uważa, że wchodzi w dołku, co na dłuższą metę może dać fałszywą pewność siebie. Odsyłam tutaj do mojego wpisu o krachach, które dzieją się przecież niemal co rok-dwa. Sytuacja nie jest więc tak niezwykła, jak niedoświadczonym może się wydawać, a jednocześnie rzeczywiście jest ponadprzeciętna okazja dobrze zainwestować, jeśli odpowiednio lokujemy kapitał. Ponadprzeciętna znaczy tylko odrobinę lepsza niż na co dzień, powtarzająca się średnio raz na dwa lata, a nie "raz w życiu".
Dodatkowo XTB lubię za to, że nie namawiają nachalnie na swoje produkty jak dzwonią, sprawiają wrażenie dość wyluzowanych, bez nadmiernej presji na sprzedaż przysłowiowej pszenicy ;) Dość wygodne konto dla polskiego gracza, aczkolwiek u nich nie kupimy każdej rzeczy z polskiej GPW (przede wszystkim akcji samego XTB).
Co sądzę o ich potencjale wzrostowym? Powoli wyrzucam akcje, bo doprowadziły do nierównowagi w portfelu. Mimo że uważam ich potencjał za niewyczerpany (10 PLN przy zysku 1PLN+ za pierwszy kwartał? malutko), biorę pod uwagę możliwe zdarzenia negatywne, ceny ewentualnej kampanii reklamowej, wygaśnięcie zmienności itd., to nie dokupuję bo mam tego po prostu o wiele za dużo. Trudno, ale nie chcę być wystawiony na żadną akcję powyżej 50% zawartości portfela (i nie jestem, ale na IKZE ze względu na limity wpłat i poziom prowizji niestety mam tego za dużo).

Energa - jak wspominałem w jednym z wpisów na forum stockwatch.pl (wątek smart money - bardzo ciekawy, polecam), brałem pod uwagę ten typ z powodu wezwania (tutaj też polecam mój wpis o wezwaniach na blogu). Nie zakupiłem ich, bo po prostu jedynym możliwym scenariuszem podniesienia ceny było podniesienie ceny przez Orlen, a ich jedyną motywacją jest polityczny nacisk na przekazanie większej sumy do SP. Niestety dla człowieka "na peronie", tak się właśnie stało. Teraz również nie wchodzę w Energę, bo dwukrotne podniesienie ceny przez Orlen raczej jest już mało możliwe, szczególnie że to podniesienie odbyło się w trakcie epidemii, więc już wszyscy wiedzą ile jest kasy w budżecie i że pewnie znowu brakuje. Jako ciekawostkę dodam, że wejście w momencie po ogłoszeniu wezwania dawało nawet 20%+ zysk w ciągu miesiąca przy znikomym potencjale spadków (bo jak ma spadać, gdy wezwanie jest na 100% akcji?), co daje średnioroczny zysk 200%+, a więc wypatrzenie dobrego wezwania jest mało spektakularnym, ale skutecznym sposobem zarabiania na giełdzie. Porównując tę metodę do innych, jest jedną z najprostszych. Co nie zmienia faktu, że na Enerdze zostałem na peronie.

CDProjekt - trudno mówić o pociągu w spółce, która pnie się w górę jak rakieta. Typowy, klasyczny odpał do nieba, bez poszanowania zasad zdrowego rozsądku. Spółka jednej gry ściga się z gigantami branży? Litości, w końcu będzie musiało nastąpić urealnienie ceny i zysków. Dlaczego jestem na peronie? Do tej pory nieskutecznie grałem w dół i górę, więc odpuściłem sobie kompletnie ten walor. Po prostu czasem trzeba uznać wyższość innych nad sobą i nie pchać się tam, gdzie przegrywa się pieniądze - takie proste, a jednak niektórzy uważają zupełnie inaczej. Święte przekonanie, że im więcej gdzieś straciłeś, tym łatwiej się "odegrać", jakby świat gdzieś tam trzymał "karmę" i gracz giełdowy ją zyskiwał tam gdzie traci pieniądze. Przede wszystkim, gdyby tak było, to czy nie lepiej nie grać, bo tracimy gdzieś indziej punkty, które będą potrzebne?
Na szczęście skutecznych graczy, nikt nie liczy żadnych punktów, co jest stracone przepadło, a co zyskaliśmy to nasze. Przynajmniej do momentu, gdy nie wpadną do nas złodzieje albo broker lub bank nie splajtuje. Jeśli w ogóle wrócę do CDP, to z nowym pomysłem na rozegranie, a nie "bo rośnie" albo "bo spada" i tak też bym polecał każdemu. Jeśli jest 10 akcji i na 1 nas ograli, to przecież ciągle jest te 9, gdzie lepiej wiemy co się dzieje. Dlaczego grać akurat tę, gdzie nas wywieźli? Dla mnie niepojęte. Jedyny dobry powód grania na CDP to olbrzymia płynność, a więc i działające na wyobraźnię sumy, podobnie jak KGHM i WIG20.

Pisząc ten krótki artykulik naszły mnie głębsze przemyślenia na temat samego znaczenia "zostać na peronie". Skąd wzięło się to powiedzenie? Prawdopodobnie z faktycznego wydarzenia w życiu, które jest traumą tak potężną, że aż przysłowiową. Musiałem się naprawdę wysilić, żeby przypomnieć sobie czy kiedykolwiek spóźniłem się na pociąg (a były czasy, gdy jeździłem sporo, nie wliczam tu metra) i rzeczywiście, zdarzyło mi się zostać na peronie! Zapamiętałem to bardzo słabo, po głębszym zastanowieniu było nawet kilka takich sytuacji, głównie gdy pomyliłem dni rozkładu, bo jestem raczej punktualny. Jest to pewnie dość dobry wskaźnik odporności psychicznej tego typu - nic a nic się tym nie przejąłem. I to bym polecał każdemu giełdowiczowi, tylko analiza na zimno jaki jest dalszy potencjał. Nie znaczy to jeszcze, że ktoś bez odporności nie może skutecznie grać na giełdzie, ale na pewno trzeba rozumieć swoje słabości i określić maksymalne stawki za jakie można swobodnie wejść, a jeśli i to nie pomaga, to może lepiej fundusze?

Treści przedstawione na blogu są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego artykułu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga